8.04.2014

Mieszkałam 18 lat w Nowym Jorku... i wróciłam (I lived in NYC for 18 years... and came back)

Jak wielka musi być tęsknota za prawie obcą ojczyzną, by porzucić kraj zamieszkania i wrócić do nieznanego domu? Jak silny jest w człowieku patriotyzm, że wybiera skromniejsze życie wśród swoich, zamiast życie za granicą z lepszymi zarobkami. Kto mieszkał za granicą, i wrócił szczęśliwie do domu, wie o czym mówię.

Dla wielu osób jest to niezrozumiane, dlaczego porzuciłam tak piękne miasto, tak wspaniały kraj i wróciłam do szarej Polski. Mieszkałam tam 18 lat, wyjechałam jako małe dziecko z rodzicami. Po studiach, wróciłam do Polski, i nie żałuję.

Odkąd pamiętam, żyłam corocznymi wakacjami w Polsce, odliczając miesiące, tygodnie, dni, a wracałam do Stanów chora. Kochałam polskie owoce, rodzinę, pastwiska, łąki, rześkie powietrze nad ranem i skrzypiący śnieg zimą przy 15 stopniach na minusie. Przyjeżdżając z USA do Polski, rodzina i znajomi tutaj traktowali mnie inaczej, "Bo u was jest tak..." "bo tego nie znasz." Czułam się obco, ale pragnęłam być u siebie. W Nowym Jorku zaś czułam się jeszcze gorzej. Wiedziałam, że do Polski wrócę. Nikt mi nie wierzył. Trzy lata temu postawiłam na swoim. 

Najczęstsze pytanie brzmi, dlaczego?

Nowy Jork jest fajnym miastem. Większość osób zna go z opowiadań innych, z seriali i filmów, czy z krótkiego pobytu. Dlatego wydaje się, że każdy ma szafę jak Carrie Bradshaw, pracę za milion dolarów, penthouse na dachu z basenem, a torebki markowe kupuje za comiesięczne bonusy. Tak nie jest. Może dla małej elity tak, ale nie dla przeciętnej osoby posiadającej status imigranta, nawet jeśli ma podwójne obywatelstwo. Są ludzie, którzy owszem odnajdują się tam jak ryba w wodzie, są tacy, którzy wracają, czy po kilku latach czy dłuższym czasie. Tęsknota za krajem jest większa niż pragnienie lepszego jutra.

Dzięki pobytu za granicą, nauczyłam się biegle języka, pokochałam mode gdyż tam wszystko jest dozwolone a tyle markowych rzeczy nigdy nie widziałam na ulicy jednocześnie. Pokochałam pisanie bo zawsze zamknięta w sobie, usiłowałam wyrazić swoje emocje inspirując się tym co było dookoła mnie. Skończyłam dobrą, prywatną uczelnie ucząc się dziennikarstwa tradycyjnego i nowoczesnego, komunikacji międzynarodowej a nawet i fotografii. Odbyłam staże m.in w amerykańskiej edycji magazynu Cosmopolitan na 38 piętrze budynku Hearst Corporation. Mieszkałam na Polskim Greenpoincie jak i w środku Manhattanu. Nauczyłam się doceniać pieniądz, nie dążąc za posiadaniem "czegoś firmowego" jak rodzina w Polsce mające ogólnie dużo mniej niż ja. Pokochałam inną kulturę, nie zapominając o swojej. Doceniłam skąd pochodzę i zrozumiałam co znaczy słowo dom.

Nowy Jork jest brudny, drogi, i zapchany. Ciągły pośpiech ludzi sprawia, że każdy na każdego warczy, każdy się spieszy, taksówkarze gotowi są zabić przechodniów aby dojechać jak najszybciej, ale każdy znajdzie chwilę i nastrój by powiedzieć rano dzień dobry nieznajomemu. Nowojorczycy są przyjaźni, choć pracowici. Stawiają na karierę niż na rodzinę, dlatego 30-letnia kobieta najczęściej jest singielką, wolny czas spędza w fitness klubie, i nie myśli jeszcze o dzieciach. Na obiad jada coś gotowego żeby nie brudzić garnków i nie marnować czasu. Rano wstaje wcześniej by pobiegać, kupić po drodze kawę na wynos, wziąć szybki prysznic i pomaszerować do pracy w adidasach do sukienki z butami na obcasie papierowej torebce. 

Ja, ceniąca naturę, spokój, domową atmosferę, ciszę, gubiłam się w tym tłumie choć nauczyłam się tez pospiechu i walki o przetrwanie. Natomiast to w Polsce mogłam odetchnąć i cieszyć się życiem. W Polsce moje życie nabrało barw, i poczułam, ze jestem w domu. Choć brakuje mi tych możliwości które oferuje miasto tętniące mediami, to dobrze radzę sobie w Polsce. Kariera jest dla mnie ważna, ale nie ważniejsza niż maż czy dziecko, czyli to czego pragnę w najbliższym czasie. Możliwość zobaczenia rodziny czy zielonej łaki jest bezcenna, jak w reklamie Mastercard. 

Gdy pyta mnie się ktoś o Nowy Jork, chwalę to miasto, bo jest ładne. Architektura zachwyca, a lepszych zakupów nie zrobi się nigdzie indziej. Sama chętnie latam tam co roku do mamy i z uśmiechem odwiedzam miejsca. Ale jeszcze z większym uśmiechem wsiadam do samolotu do Polski. jestem Polka z krwi i kości, nigdy się tego nie wstydziłam, mimo że Polacy nie są pozytywnie odbierani za granicą. Śmieją się z naszej ponurych nastrojów, braku gustu w ubraniu, i niskim poziomie angielskiego. Nie potrafią wypowiedzieć naszych imion i pytają, czy w Polsce jest aż tak zimno (toż to nie Siberia, ludzie!) Mnie, prawie rodowitej amerykanki, to nie dotyczyło. Nikt nie wiedział, ze jestem Polką dopóki się do tego nie przyznałam. Nadawali mi tożsamość Francuzki najczęściej, lub Irlandki. 

To nie jest mój prawdziwy dom, choć się tam wychowałam i to miasto mnie ukształtowało. Kocham te budynki, sklepy, kawiarnie. Ale serce moje jest w Polsce. A dom, jest przecież tam gdzie serce. 


I lived in NYC for 18 years... and came back

How great can the longing be for an almost foreign motherland, to abandon the country of residence and come back to an unknown home? How strong is a person's patriotism, that he'd choose a simpler life among his own as opposed to life somewhere else with better financial perspectives? Whoever lived on foreign land and happily returned home, knows what I'm talking about.

For many people it's not understandable, why I left such a beautiful city, such a wonderful country and came back to gloomy Poland. I lived there for 18 years, moved there as a small child with my parents. After college, I came back to Poland, and don't regret it.

For as long as I can remember, annual summers in Poland kept me alive as I'd count down the months, weeks, days and came back to the US homesick. I loved Polish fruit, family, the pastures, fields, the cold morning air and the crisp winter snow with -15C temperatures. Coming to Poland from the US, friends and family treated me like a foreigner saying, "You guys have that..." "you wouldn't know this..." I felt foreign but desired so badly to fit in and feel at home. In New York I felt even worse. I knew I would come back to Poland. No one believed me. Three years ago I kept true to my decision.

The most common question is, why?

New York is a great city, many people know it from others' stories, or movies and TV shows, or from a short vacation. That's why they think that everyone there has a closet like Carrie Bradshaw, a job for a million bucks, a rooftop penthouse with a pool inside, and purchases designer bags for monthly bonuses. It's not like that. Maybe for a small elite, yes, but not for the average person having an immigrant status, even with double citizenship. There are people, who surely feel right at home there, there are also those, who come back either after a short time or a longer time. The longing for their home country is bigger than the desire for a brighter tomorrow. 

Thanks for the time spent abroad, I learned English fluently, fell in love with fashion since everything is allowed there and I never saw so many designer things on one street at one time. I loved writing because always the reserved one, I made an attempt to express my emotions, being inspired by what was around me. I finished a good, private university, learning journalism both traditional and modern, international communication and even photography. I've had internships including Cosmopolitan Magazine on the 38th floor of Hearst Corporation. I lived in Polish Greenpoint and in the heart of Manhattan. I learned how to value money, not striving to own something because of its brand, like my family in Poland did, though they had much less than I did. I came to love a different culture, not forgetting my own. I became appreciative of where I come from and learned the meaning of home.

New York is dirty, expensive and crowded. The constant rush of people ensures that everyone barks at everyone, everyone's in a rush, taxi drivers are ready to run passersby over to get there on time, but everyone will find the time to tell a stranger good morning. New Yorkers are friendly, though they're workaholics. They choose their careers over family, which is why a 30-year old woman is most often single, spends her free time at the gym, and doesn't think about kids yet. For dinner she eats take-out to avoid dirtying the dishes. In the morning she gets up early for a run, buying take-out coffee on the way, then takes a quick shower and runs to work in sneakers and a dress, with heeled shoes in a paper bag.

I, a true lover of nature, calmness, a home atmosphere, peacefulness, felt lost in the crowd though I learned how to rush and survive. However in Poland, I could breathe and enjoy life. In Poland, my life gained color, and I felt, that I'm home. Though I miss the opportunities given to me by the city that bursts with media, I am doing quite well in Poland. My career is important to me, but not more important than a husband and a child, which is what I desire in life quite soon. The opportunity to see family or green pastures is priceless, like in a Mastercard commercial.

When someone asks me about New York, I speak well of it, because it's nice. The architecture is admirable, and there's no better place to shop than there. I myself enjoy traveling there each year to visit my mom and visit my places with a smile. But an even bigger smile is on my face as I board the plane back to Poland. I am Polish flesh and bone, and never felt ashamed of it, despite the fact that Polish people aren't seen positively abroad. People laugh at our gloomy moods, our lack of fashion sense, and poor English level. They can't pronounce our names and ask if Poland is really that cold (it's not Siberia, for crying out loud!) This didn't apply to me, an almost native American. No one could even tell I'm Polish until I told then. They'd give me the identity of a French girl most often, or Irish.

It's not my real home though I grew up there and that city shaped me. I love those buildings, stores, cafes. But my heart is in Poland. And home, is where the heart is.