3.20.2014

Prawdziwa opowieść “Diabeł ubiera się u Prady”… ale bez diabła (A true “Devil wears Prada” story… but without the devil)

Zanim zaczęłam studiować dziennikarstwo, marzyłam już o pracy w czasopiśmie modowym. Uwielbiałam modę i zakupy, mimo iż po spojrzeniu na mnie, nie jedna osoba pomyślała by - serio? Byłam zwyczajną, prostą Marysią. Bywały dni, kiedy bawiłam się modą, ale biorąc pod uwagę fakt, że zawsze byłam nieśmiała i skromna, najczęściej trzymałam się prostego stroju na ulicy.
Ale wracając do dziennikarstwa. Pamiętam jak będąc w kinie z mamą zobaczyłam zwiastun filmy “Diabeł ubiera się u Prady” i moje oczy zaświeciły się niczym gwiazdy na niebie - to była moja historia. Zakochałam się także w tej książce. Byłam właśnie w Nowym Jorku na początku kariery dziennikarskiej, śniłam o pracy w czasopiśmie modowym lecz do dziś (mimo przeprowadzki) nadal czekam na spełnienie tego marzenia.

Choć miałam jedną okazję w 2010 roku. Pamiętam gdy przechodziłam przez przepiękną recepcję udekorowaną potężną fontanną budynku Hearst Publications. Słyszałam stukot szpilek modnie ubranych kobiet (wymienionych przez główną bohaterkę książki, Andreę) i dotarło do mnie - też tu jestem. Zdobyłam staż w Cosmo podczas studiów magisterskich i kochałam każdą minutę tego stażu. Czułam się dokładnie jak Andrea, spokojna dziewczynka, która nie potrafiła się modnie ubrać czy napisać dokładnie Gabbana. Każdego dnia, planowałam stroje na następne dni, lecz patrząc na to teraz, mogę przyznać, że daleko mi było do określenia “modna”, a bliżej do “ofiara modowa.”

Nie było tam szafy pełnej ciuchów, które można było wypożyczać (a przynajmniej ja nic o tym nie wiem) ale było lepiej: mieliśmy dzień w którym wszystkie ciuchy z poprzedniego sezonu zostały rozdane wszystkim pracującym na zasadzie, kto pierwszy, ten lepszy. Najlepsze były zarezerwowane dla szefów działów, ale to zrozumiałe. My stażystki, a było nas pewnie z 15, wyszłyśmy z ogromnymi stertami ciuchów, dodatków i okularów przeciwsłonecznych. Bycie na bezpłatnym stażu zapewne się opłaciło tego dnia. Uwielbiałam ten dzień. Uwielbiałam także warsztaty, które były organizowane dla nas stażystów. Prowadzone były przez redaktorów różnych działów, i mogłyśmy podsuwać pomysły i uczyć się świata dziennikarstwa od najlepszych. Każdego innego dnia, patrzyłam jak redaktorzy otrzymywali prezenty od Chanel czy Body Shop czy innych firm. Patrzyłam jak biegali z sesji na zebranie redakcyjne i wiedziałam - to właśnie chcę robić. Pytanie tylko, jak?

Byłam stażystką przemiłej redaktorki, której wdzięczna jestem do dziś za wiedzę, którą we mnie wpoiła. Nigdy bym jej nie nazwała diabłem, jak Miranda w wyżej wymienionej książce, lecz miałam niemiły incydent z redaktor naczelną, o którym chciałam, żeby każdy wtedy zapomniał. Jedna z rad, jaką otrzymałyśmy my stażystki od naczelnej była, “miej odwagę przyjść, przywitać się” i nie chcąc pozostać w cieniu jako ta nieśmiała dziewczynka, wzięłam tę radę zbyt do serca, i to zrobiłam. Dostałam reprymendę od kilku osób, czułam się poniżona i myślałam, że mnie wywalą, wszystko to tylko dlatego, że nie wiedziałam, że wpierw należy się umówić na wizytę. Nadal czuję palące policzki gdy to wspominam. Obawiałam się następujących dni, ale po czasie było lepiej, a ja nauczyłam się, jak to wszystko działa.

W sumie, nauczyłam się bardzo dużo. Pokochałam modę i urodę jeszcze bardziej, a co lepsze, nauczyłam się doceniać trudną pracę redaktorów, którą wykonują po to, abyśmy my czytelnicy pochłaniali z zaciekawieniem strony czasopism. Nazywam to swoim ulubionym i najlepszym doświadczeniem zawodowym i żałuję, że nie miałam więcej takich staży będąc na studiach. To jest moje powołanie i zrobię wszystko, aby dostać się do czasopisma takiego jak Cosmo. Bo w przeciwieństwie do Andrei, ja tego bardzo pragnę.

Przeprowadziłam się do Polski gdzie czasopisma takie jak Cosmo, ELLE, Glamour czy InStyle są duże, lecz nie aż tak jak za granicą. Ciężko jest się dostać zwłaszcza, że zatrudnienia najczęściej mają miejsce wewnątrz lub dzięki poleceniu znajomego. Na razie, cóż mi pozostaje poza skontaktowaniem się z HR i czekaniem na telefon, lecz jak wybić się z tego tłumu? Jak powiedzieć światu, że tak bardzo tego pragnę? Raczej, jak stać się nie tylko kandydatem, ale idealnym kandydatem do pracy, o którą zabiega milion dziewcząt?

A  true “Devil wears Prada” story… but without the devil

Before I even took on the journalism major at college, I dreamed of working at a fashion magazine. I liked fashion and shopping, though if you took one look at me, you’d think - really? I was more of the Plain Jane type. There were days when I’d play with fashion, but considering the fact that I was always shy and down to earth, I’d usually stick to safe, plain outfits while out. But back to journalism. My mom and I were in the movies when I saw the trailer for “Devil wears Prada” and my eyes lit up - this was my story. I also read the book and loved it. I was in New York dreaming of being a journalist and working at a fashion magazine, but to this day (though I’ve relocated), I’m still waiting for my big break.

But I had a moment back in 2010. I remember walking through the gorgeous fountain-lad lobby of Hearst Publications. I heard the clackers (the stilettos of fashionable women as mentioned by Andrea in the book) and I realized - I am here. I got an internship at Cosmo while completing my Master’s and I loved every minute of it. I felt just like Andrea, the shy girl who couldn’t dress or spell Gabbana. Every day, I’d plan my outfits for the next day, though when I look back now, I realize I wasn’t fashionable at all, but had fashion faux-pas written all over me. 

There was no closet full of clothes you could borrow (at least not to my knowledge), but better: there was a day of giveaways, where clothing samples from the entire season were given away to everyone. Whoever was faster, got the better items. The best items were reserved for the editors, but that’s understandable. We interns, there were probably around 15 of us, had huge piles of clothing, accessories and sunglasses. This surely made up for the unpaid internship we had. I loved that day. I also loved attending workshops held by editors, where we submitted ideas and learned about the world of magazines. Every other day, I’d watch editors get gifts from Chanel and The Body Shop and more. I’d watch them run from photo shoots to editorial meetings and I knew - this is what I want to do. The question is, how?

I was the intern of a sweet photo editor, who I’m grateful to this day for everything she taught me. I would never call her the devil as Miranda in above-mentioned book, but I had an incident with the editor-in-chief which I wish everyone would forget. I took “don’t be shy to say hello” a bit too seriously (one of the tips given to us interns from the editor in chief) and I decided to push my shyness aside and do just that. In the end, I got reprimanded, put down, and close to being fired, because I didn’t know that I need to make an appointment to do that. I could still feel my cheeks reddening when I think of that, but I didn’t give up. I dreaded the following days but slowly, it got better, and with time, I learned the rules of the trade. 

Overall, I learned a lot. I’ve come to love fashion and beauty even more, and I learned to appreciate the work these editors do each month so that we readers have awesome magazine pages to take in. I consider this my favorite and best work experience so far and regret not taking on more internships while in college. This is my calling and I will do everything I can to get into a magazine like Cosmo. Unlike Andrea, I really want this.

I moved to Poland where magazines like Cosmo, ELLE, Glamour and InStyle are major, but not as big as abroad. It’s hard to get in especially since employment usually takes place by word of mouth recommendations and internal promotions. For now, I guess I just have to contact HR and wait for that call but how do I stand out from the crowd? How do I tell the world how much I want this? Better yet, how do I become not just a candidate, but the ideal candidate, for the job that a million girls would kill for?