Słońce wchodzi nad
drapaczami chmur, odbijając pomarańczowo-różowe światło w ich szklanych
ścianach i dachach. Cisza w apartamentowcach przerwana jest szumem wody w
rurach płynąca na każdym piętrze. Miasto, które nigdy nie śpi, powoli się budzi, a jego
mieszkańcy uciekają pod strumień wody by świeżo rozpocząć dzień.
Niektórzy zaś, ubrani w markowe sportowe ubrania, wybiegają na ulice i do pobliskich parków na poranny bieg. Inni zaś zjeżdżają windą do pobliskiej kawiarni Starbucks czy Dunkin Donuts, lub do bodega, czyli delikatesu, po kubek gorącej kawy. Ubierają się w dresy czy wyskakują w piżamie, ledwo wypowiadając słowa "Poproszę kawę." Nie mają przecież czasu przyrządzić jej w domu, a dopiero po wypiciu jej, niczym zombie powracają do życia. Mijają minuty, w telewizorach trzeszczą programy z wiadomościami, zapowiadającymi korki, wypadki, pogodę i ważne wydarzenia. Redaktorzy na wizji śmieją się, usiłując wprowadzić lekki nastrój o tak wczesnej porze.
Wsiadają do windy z ociekającymi
włosami, czy to lato czy zima, i do nieznajomych uśmiechają się
szeroko, witając ich miłymi słowami. Inni zaś zapatrzeni w smartphony
czy tablety zapominają o wciśnięciu guzika Lobby, wiedząc, że i tak któs
inny to zrobi. Bo oni tacy już są, trzeba im mówić coś kilkakrotnie ponieważ nie myślą tak szybko jak Azjaci czy Europejczycy, wybierając zawsze najprostszą drogę.
Na ulicach, o najwcześniejszej
godzinie już jest tłok. Słychać szum samochodów i klekot szpilek. Na
rogach, Hinduscy sprzedawcy sprzedają kawę, drożdżówki i gazety, a
kolejka ustawia się blokując przejście. Nie ma poranka bez kawy i
gazety.
Potem niczym klony, wyciągają ręce w górę zatrzymując jadące taksówki, które pędząc, nie zwalniają na żółtym świetle czy dla pieszych przebiegających na czerwonym świetle, bo to
dozwolone tam.
Ubierają się za lekko gdy tylko wyjdzie słońce po zimie, i
za ciężko gdy tylko zawieje letni wiatr. Zawsze się ze wszystkim
śpieszą, m.in z modą. Są dla mnie inspiracją, i zawsze się zastanawiam, jak one to robią? widząc jak z gracją przechodzą w szpilkach po chlapie.
Poranna
kawa na ulicy czy wyjście z psem to idealny czas na nawiązywanie
kontaktu z sąsiadami czy z obcymi przechodnimi. Prawie każdy rzuca Dzień
dobry, zachwyca się psem, pozdrawia, przepuszcza w drzwiach. Nie ma
złości na początek dnia. Ostatnio jeżdżąc po Polsce, zdziwiłam się, ile
jest złości w ludziach z byle powodu. Bo ktoś źle zaparkował, bo ktoś
był szybszy, bo ktoś jedzie ostrożniej, bo ktoś spojrzał. Wychowując się
w innym mieście, zwraca się uwagę na takie szczegóły. Kocham nowojorczyków i Nowy Jork pomimo tego, że wróciłam do Polski.
Dlatego
więc pytanie, co tu robię tak? W Ameryce byłam zbyt polska, tu jestem
zbyt amerykańska. Czuję się obco, tam czułam, że nie pasuję ale tutaj, amerykańskie rzeczy które robię są zazwyczaj niezrozumiałe. Ciągle uważana za kogoś innego niż reszta, usiłuje
znaleźć swoje miejsce na ziemi. Brakuje mi Nowego Jorku choć nie
pasowałam do środowiska. Nie lubię szumu i szarości, wolę zieleń i
spokój. Nie lubię ciągłego pospiechu i nacisku na karierę, wole rodzinę i
mile wspomnienia, podróże i sport na świeżym powietrzu. Kocham Polskę,
Kocham Warszawę, a Nowy Jork to mój drugi dom.
W
zeszłym miesiącu znalazłam swoje miejsce na ziemi. Ale to pozostanie
moja słodką tajemnicą. Bo każdy nowojorczyk ma jakąś tajemnice, czy jest
to miejsce pochodzenia, czy odległe marzenie, bo mimo ze to miasto
możliwości, nie każdego marzenia się tam spełniają.
Dla mnie, było to miasto marzeń, które mnie ukształtowało we właściwy sposób, nadając mi doświadczenie życiowe jak żadne inne, ale to nie był mój dom. Jak prawdziwy nowojorczyk, słyszę, że mam akcent Brookliński, mówiono mi także, że wygląda jak Francuzka, bo często zauważano mnie z powodu "inności" czy unikatowości, zwłaszcza patrząc na nietypową pisownię imienia Alexandra, przez ks. Identyfikowałam się z nowojorczykami mieszkając tam, i to pozostało mi do dziś, bo tak się wychowałam, jako nowojorczyk, ale z polskim sercem.
A New York City morning
The sun rises between the skyscrapers reflecting
orange-pink light in their glass walls and rooftops. The silence in
apartment buildings is interrupted by noise in the pipes as water runs
on every floor. The city that never sleeps, is slowly waking up, and
its inhabitants are fleeing under the stream of water to start the day
fresh.
Some are dressed in designer sports clothes and go into the
streets and nearby parks for a morning run, while others flock to the
nearby coffee shop, be it Starbucks or Dunkin Donuts, or to the bodega,
for a cup of hot coffee. They dress in pajamas or sweats, barely
opening their eyes to say "coffee please." which they don't have time
to make at home, and only after drinking it, come back to life like a
zombie. Minutes pass, the TV news programs blare of traffic, accidents,
the weather, and important events. Anchors reporting live laugh, trying
to set the mood light this early in the morning.
They
get onto the elevator with dripping hair, whether it is summer or
winter, and smile broadly at strangers, greeting them with kind words.
Others gaze at smartphones and tablets forgetting to press the Lobby
button, knowing that someone else will. Because they're like that, they
need to be told of something several times, or don't think as Europeans
or Asians, choosing to take the simple road at all times.
The
streets are already crowded even at the earliest hour. You can hear the
noise of cars and the clatter of high heels. On the corners, Hindu
vendors sell coffee, pastries and newspapers, and the long line to them
blocks the sidewalk. There is no morning without coffee and a
newspaper.
Then, like clones, they raise their
arms up to stop yellow taxis, that speed ahead not slowing down at the
yellow light or at the sight of pedestrians crossing on red lights,
because that's allowed there.
They dress too
light in the winter when the sun comes out, and too heavy when the
summer breeze is in the air. Always rushing, even with fashion. They
inspire me, but I always wonder, how it's possible to walk gracefully
through slush in high heeled boots.
Morning
coffee on the street or a walk with the dog is the perfect time to make
contact with neighbors or with strangers passing by. Almost everyone
throws a hello your way, comments on the dog, send greetings, holds the
door open. There is no anger at the start of the day. Recently when
driving around Poland, I was surprised to find how many people are angry
at the slightest provocation. Because someone badly parked, because
someone was faster, because someone is driving more carefully, because
someone looked. Growing up in a different city causes you to draw
attention to such details. I love New York and New Yorkers, even though
I moved back to Poland.
Therefore the
question is, what am I doing here? In America, I was too Polish, I'm too
American here. I feel foreign. I didn't fit in there, but here,
American things I do are questioned. I'm still considered to be
different than the rest, trying to find my place on earth. I miss New
York, but don't fit in with the environment. I'm not too fond of its
noise and grayness, I prefer green and calm. I do not like constant rush
and pressure on the career, but focus on family and memories, travel
and outdoor sports. I love Poland, I love Warsaw, and New York is my
second home.
Last month, I found my place on
earth. But it will remain my little secret. Because every New Yorker has
some secrets, whether it is the place of origin or a distant dream,
because even though it is a city of opportunities, not every dream is
met there.
For me, it was a city of dreams, which made me who I am and
gave me life experience like no other, but it wasn't my home. Like a
true New Yorker, I'm told I have the Brooklyn accent, I was told I look
French, I was often noticed for looking different and unique, with an
atypical spelling of Alexandra with a ks. I identified with New Yorkers
while there, and this remains with me today, because that's how I grew
up, a New Yorker with a Polish heart.