Jak wielka musi być tęsknota za prawie obcą ojczyzną, by porzucić
kraj zamieszkania i wrócić do nieznanego domu? Jak silny jest w
człowieku patriotyzm, że wybiera skromniejsze życie wśród swoich,
zamiast życie za granicą z lepszymi zarobkami. Kto mieszkał za granicą, i
wrócił szczęśliwie do domu, wie o czym mówię.
Dla wielu osób jest to niezrozumiane, dlaczego
porzuciłam tak piękne miasto, tak wspaniały kraj i wróciłam do szarej
Polski. Mieszkałam tam 18 lat, wyjechałam jako małe dziecko z rodzicami.
Po studiach, wróciłam do Polski, i nie żałuję.
Odkąd pamiętam, żyłam corocznymi wakacjami w Polsce,
odliczając miesiące, tygodnie, dni, a wracałam do Stanów chora.
Kochałam polskie owoce, rodzinę, pastwiska, łąki, rześkie powietrze nad
ranem i skrzypiący śnieg zimą przy 15 stopniach na minusie.
Przyjeżdżając z USA do Polski, rodzina i znajomi tutaj traktowali mnie
inaczej, "Bo u was jest tak..." "bo tego nie znasz." Czułam się obco,
ale pragnęłam być u siebie. W Nowym Jorku zaś czułam się jeszcze gorzej.
Wiedziałam, że do Polski wrócę. Nikt mi nie wierzył. Trzy lata temu
postawiłam na swoim.
Najczęstsze pytanie brzmi, dlaczego?
Nowy
Jork jest fajnym miastem. Większość osób zna go z opowiadań innych, z
seriali i filmów, czy z krótkiego pobytu. Dlatego wydaje się, że każdy
ma szafę jak Carrie Bradshaw, pracę za milion dolarów, penthouse na
dachu z basenem, a torebki markowe kupuje za comiesięczne bonusy. Tak
nie jest. Może dla małej elity tak, ale nie dla przeciętnej osoby
posiadającej status imigranta, nawet jeśli ma podwójne obywatelstwo. Są
ludzie, którzy owszem odnajdują się tam jak ryba w wodzie, są tacy,
którzy wracają, czy po kilku latach czy dłuższym czasie. Tęsknota za
krajem jest większa niż pragnienie lepszego jutra.
Dzięki pobytu za granicą, nauczyłam się biegle
języka, pokochałam mode gdyż tam wszystko jest dozwolone a tyle
markowych rzeczy nigdy nie widziałam na ulicy jednocześnie. Pokochałam
pisanie bo zawsze zamknięta w sobie, usiłowałam wyrazić swoje emocje
inspirując się tym co było dookoła mnie. Skończyłam dobrą, prywatną
uczelnie ucząc się dziennikarstwa tradycyjnego i nowoczesnego,
komunikacji międzynarodowej a nawet i fotografii. Odbyłam staże m.in
w amerykańskiej edycji magazynu Cosmopolitan na 38 piętrze budynku
Hearst Corporation. Mieszkałam na Polskim Greenpoincie jak i w środku
Manhattanu. Nauczyłam się doceniać pieniądz, nie dążąc za posiadaniem
"czegoś firmowego" jak rodzina w Polsce mające ogólnie dużo mniej niż
ja. Pokochałam inną kulturę, nie zapominając o swojej. Doceniłam skąd
pochodzę i zrozumiałam co znaczy słowo dom.
Nowy Jork jest brudny, drogi, i zapchany. Ciągły
pośpiech ludzi sprawia, że każdy na każdego warczy, każdy się spieszy,
taksówkarze gotowi są zabić przechodniów aby dojechać jak najszybciej,
ale każdy znajdzie chwilę i nastrój by powiedzieć rano dzień dobry
nieznajomemu. Nowojorczycy są przyjaźni, choć pracowici. Stawiają na
karierę niż na rodzinę, dlatego 30-letnia kobieta najczęściej jest
singielką, wolny czas spędza w fitness klubie, i nie myśli jeszcze o
dzieciach. Na obiad jada coś gotowego żeby nie brudzić garnków i nie
marnować czasu. Rano wstaje wcześniej by pobiegać, kupić po drodze kawę
na wynos, wziąć szybki prysznic i pomaszerować do pracy w adidasach do
sukienki z butami na obcasie papierowej torebce.
Ja, ceniąca naturę, spokój, domową atmosferę, ciszę,
gubiłam się w tym tłumie choć nauczyłam się tez pospiechu i walki o
przetrwanie. Natomiast to w Polsce mogłam odetchnąć i cieszyć się
życiem. W Polsce moje życie nabrało barw, i poczułam, ze jestem w domu.
Choć brakuje mi tych możliwości które oferuje miasto tętniące mediami,
to dobrze radzę sobie w Polsce. Kariera jest dla mnie ważna, ale nie
ważniejsza niż maż czy dziecko, czyli to czego pragnę w najbliższym
czasie. Możliwość zobaczenia rodziny czy zielonej łaki jest bezcenna,
jak w reklamie Mastercard.
Gdy pyta mnie się ktoś o Nowy Jork, chwalę to
miasto, bo jest ładne. Architektura zachwyca, a lepszych zakupów nie
zrobi się nigdzie indziej. Sama chętnie latam tam co roku do mamy i z
uśmiechem odwiedzam miejsca. Ale jeszcze z większym uśmiechem wsiadam do
samolotu do Polski. jestem Polka z krwi i kości, nigdy się tego nie
wstydziłam, mimo że Polacy nie są pozytywnie odbierani za granicą.
Śmieją się z naszej ponurych nastrojów, braku gustu w ubraniu, i niskim
poziomie angielskiego. Nie potrafią wypowiedzieć naszych imion i pytają, czy w Polsce jest aż tak zimno (toż to nie Siberia, ludzie!) Mnie, prawie rodowitej amerykanki, to nie
dotyczyło. Nikt nie wiedział, ze jestem Polką dopóki się do tego nie
przyznałam. Nadawali mi tożsamość Francuzki najczęściej, lub Irlandki.
To nie jest mój prawdziwy dom, choć się tam
wychowałam i to miasto mnie ukształtowało. Kocham te budynki, sklepy,
kawiarnie. Ale serce moje jest w Polsce. A dom, jest przecież tam gdzie
serce.
I lived in NYC for 18 years... and came back
How
great can the longing be for an almost foreign motherland, to abandon
the country of residence and come back to an unknown home? How strong is
a person's patriotism, that he'd choose a simpler life among his own as
opposed to life somewhere else with better financial perspectives?
Whoever lived on foreign land and happily returned home, knows what I'm
talking about.
For many people it's not understandable, why I left
such a beautiful city, such a wonderful country and came back to gloomy
Poland. I lived there for 18 years, moved there as a small child with my
parents. After college, I came back to Poland, and don't regret it.
For as long as I can remember, annual summers in
Poland kept me alive as I'd count down the months, weeks, days and came
back to the US homesick. I loved Polish fruit, family, the pastures,
fields, the cold morning air and the crisp winter snow with -15C
temperatures. Coming to Poland from the US, friends and family treated
me like a foreigner saying, "You guys have that..." "you wouldn't know
this..." I felt foreign but desired so badly to fit in and feel at home.
In New York I felt even worse. I knew I would come back to Poland. No
one believed me. Three years ago I kept true to my decision.
The most common question is, why?
New
York is a great city, many people know it from others' stories, or
movies and TV shows, or from a short vacation. That's why they think
that everyone there has a closet like Carrie Bradshaw, a job for a
million bucks, a rooftop penthouse with a pool inside, and purchases
designer bags for monthly bonuses. It's not like that. Maybe for a small
elite, yes, but not for the average person having an immigrant status,
even with double citizenship. There are people, who surely feel right at
home there, there are also those, who come back either after a short
time or a longer time. The longing for their home country is bigger than
the desire for a brighter tomorrow.
Thanks for the time spent abroad, I learned English
fluently, fell in love with fashion since everything is allowed there
and I never saw so many designer things on one street at one time. I
loved writing because always the reserved one, I made an attempt to
express my emotions, being inspired by what was around me. I finished a
good, private university, learning journalism both traditional and
modern, international communication and even photography. I've had internships including Cosmopolitan Magazine on the 38th floor of Hearst Corporation. I lived in Polish Greenpoint and in the heart of Manhattan. I learned how to value money, not striving to own something because of its brand, like my family in Poland did, though they had much less than I did. I came to love
a different culture, not forgetting my own. I became appreciative of
where I come from and learned the meaning of home.
New York is dirty, expensive and crowded. The
constant rush of people ensures that everyone barks at everyone,
everyone's in a rush, taxi drivers are ready to run passersby over to
get there on time, but everyone will find the time to tell a stranger
good morning. New Yorkers are friendly, though they're workaholics. They
choose their careers over family, which is why a 30-year old woman is
most often single, spends her free time at the gym, and doesn't think
about kids yet. For dinner she eats take-out to avoid dirtying the
dishes. In the morning she gets up early for a run, buying take-out
coffee on the way, then takes a quick shower and runs to work in
sneakers and a dress, with heeled shoes in a paper bag.
I, a true lover of nature, calmness, a home
atmosphere, peacefulness, felt lost in the crowd though I learned how to
rush and survive. However in Poland, I could breathe and enjoy life. In
Poland, my life gained color, and I felt, that I'm home. Though I miss
the opportunities given to me by the city that bursts with media, I am
doing quite well in Poland. My career is important to me, but not more
important than a husband and a child, which is what I desire in life
quite soon. The opportunity to see family or green pastures is
priceless, like in a Mastercard commercial.
When someone asks me about New York, I speak well of
it, because it's nice. The architecture is admirable, and there's no
better place to shop than there. I myself enjoy traveling there each
year to visit my mom and visit my places with a smile. But an even
bigger smile is on my face as I board the plane back to Poland. I am
Polish flesh and bone, and never felt ashamed of it, despite the fact
that Polish people aren't seen positively abroad. People laugh at our
gloomy moods, our lack of fashion sense, and poor English level. They
can't pronounce our names and ask if Poland is really that cold (it's
not Siberia, for crying out loud!) This didn't apply to me, an almost
native American. No one could even tell I'm Polish until I told then.
They'd give me the identity of a French girl most often, or Irish.
It's not my real home though I grew up there and
that city shaped me. I love those buildings, stores, cafes. But my heart
is in Poland. And home, is where the heart is.